|nlog.org|
|Flatline|
|historia choroby|
|z tego miesiąca| |ostatnie 20|
|wszystkie|
   
|karta pacjenta|  


gg: 2284994

flatline@poczta.fm

 

 
|oddziały|  


Cariewna
Charon
Chynaa
Galaxy
JohnyBravo
Kes
Lazeg
Ndw@nlog
Ndw@2log
Seshat
Srebrna
Szysz
2lazy2die



Pigeonhead vs Evil Kat
GaduGadu

Bar Mleczny


 

     

IE & Mozilla compatibile
design by flatline
 
concept by lazeg & flatline
of the FX  webgroup

 

 
2006.12.14 16:35:25
 
link
komentarz (2)
 

I think...

... you're gonna find - when all this shit is over and done - I think you're gonna find yourself one smilin' motherfucker. Thing is Butch, right now you got ability. But painful as it may be, ability don't last. Now that's a hard motherfuckin' fact of life, but it's a fact of life your ass is gonna hafta git realistic about. This business is filled to the brim with unrealistic motherfuckers who thought their ass aged like wine. Besides, even if you went all the way, what would you be? Feather-weight champion of the world. Who gives a shit? I doubt you can even get a credit card based on that.

Now the night of the fight, you may fell a slight sting, that's pride fuckin' wit ya. Fuck pride! Pride only hurts, it never helps. Fight through that shit. 'Cause a year from now, when you're kickin' it in the Caribbean you're gonna say, "Marsellus Wallace was right".

[All together - "Marsellus Wallace was right"]

 

 
2006.04.05 12:53:45
 
link
komentarz (1)
 

Zepsuł się...

... zupełnym przypadkiem. Ze starości i zużycia - nie zauważył. Teraz przy każdym ruchu sypał srebrnym pyłem trybików, przekładni, pasów napędowych, dźwigni, zaczepów, kół zamachowych i rurek w delikatnym sosie zużytego smaru... A małe demony, które były w nim od zawsze, by pociągać za swoje dźwigienki i naciskać guziki, uciekały teraz falami jak szczury z tonącego okrętu. Podrygiwał ostatnimi konwulsjami rozbitej mechanicznej zabawki, wraz z utratą części pozbywając się resztek świadomości...

[prawie jak życie]

 

 
2006.02.16 13:43:58
 
link
komentarz (3)
 

Nierzeczywistość...

... delikatnie opływająca minorowe istnienia w dążeniu do doskonałej imitacji życia mieni się wszystkimi kolorami zanegowanego światła. Warto trawić długie godziny w kompletnym bezruchu, chociaż drętwieją wszystkie mięśnie, ostre szpile bólu wbijają się w pięty, więc warto czekać, nieczule odrzucając próby dotarcia ekspedycji ratunkowych, których głosy niosą się wzmacniane przez pękatą pustkę... czekać, aż pojawi się to jedyne rozwiązanie, sublimat doskonałości rozsadzający wszystkie zmienne niby-istnienia i być przy tym, gdy odłamki życia dopiero rozpędzają się nabierając zabójczej prędkości, ale teraz są na tyle ospałe, by bezpiecznie smakować je niby płatki śniegu na języku.

[i don't wanna be me]

 

 
2005.11.25 02:12:04
 
link
komentarz (2)
 

Konfabulacje...

... Zmyślone wypowiedzi służące do wypełniania luk pamięciowych spotykane u osób z ciężkimi zaburzeniami zapamiętywania i przypominania powstałymi w wyniku organicznego uszkodzenia mózgu (np. w psychozie Korsakowa). Wg Berlyne'a (1972) konfabulacje są to fałszywe wspomnienia pojawiające się w stanie jasnej świadomości w związku z otępieniem na tle organicznym. W kogniwistyce, konfabulację uważa się za podstawową czynność umysłu, kluczową w procesach wnioskowania i przewidywania, jako naturalne uzupełnienie braków w wiedzy.

[nie moja rzeczywistość]

 

 
2005.11.23 01:46:41
 
link
komentarz (0)
 

Nie rozumiem...

... tych drapieżnych myśli wypływających z zamierzonych niedoskonałości plastiku, jak obezwładniający uścisk łamiących wszelką wolę... Nie potrafię zacząć przestawać utrzymywać dystansu, gdy nagły zwrot akcji wwierca się boleśnie w podstawę czaszki. Zawieszam 'nie wiem i 'może' niczym ozdoby choinkowe na nędznym szkielecie imitacji życia, by świętować nadchodzącą karykaturę wigilii konania.
 
[just another ordinary low priority life]
 

 

 
2005.10.11 21:42:53
 
link
komentarz (1)
 

Bezradnie obserwował...

... siebie. Z perspektywy stołu, zakurzonej lampy uwieszonej ze wszystkich sił na kablu pod sufitem, szczeliny pomiędzy kafelkami na podłodze, rozedrganej warstwy powietrza otulającej jego skórę. Obserwował z przyrodniczym zainteresowaniem wiekowego naukowca, który w końcu odkrył swój kamień filozoficzny... i beznamiętnie, ponad-namiętnie, szybując bezpiecznie ponad gęstą, lepką cieczą uczuć. Ogarniał zmysłami tandetnie prosekcyjną scenę, gdy lodowate ostrze nieskończonego dystansu z chirurgiczną nonszalancją rozszczepiło jego ciało i nie pozwalając na chwilę oddechu (głębokiego, uspokajającego oddechu w atmosferze okrzepłej rutyny) dotarło do tlącego się jeszcze okrucha życia... Matowym wzrokiem podążał za wznoszącą się coraz wyżej uwolnioną przed chwila iskrą, by z ponurą satysfakcją dostrzec ją w końcu zatrzaśniętą w potrzasku ordynarnej codzienności.
 
[lost my forwarding address]
 

 

 
2005.06.08 23:48:40
 
link
komentarz (3)
 

' "I'd always lived in the room,"...

... he said. "I couldn't remember ever having lived in any other room." The room's walls were yellowed white plaster. It contained two pieces of furniture. One was a plain wooden chair, the other an iron bedstead painted white. The paint had chipped and flaked, revealing the black iron. The mattress on the bed was bare. Stained ticking with faded brown stripes. A single bulb dangled above the bed on a twisted length of black wire. Case could see the thick coating of dust on the bulb's upper curve. Riviera opened his eyes. "I'd been alone in the room, always." He sat on the chair, facing the bed. The blue coals still burned in the black flower on his lapel. "I don't know when I first began to dream of her," he said, "but I do remember that at first she was only a haze, a shadow." '

[Słuchając po niewłaściwej stronie lornetki]


 

 
2005.06.04 21:11:04
 
link
komentarz (5)
 

Właściwie to byłby trzeci, ...

... 24, arytmetyka nie kłamie, no może w tym przypadku pozwala sobie na komfort niedopowiedzenia, bo jakby nie patrzeć gdzieś pomiędzy to wszystko trzeba jeszcze upchnąć jakieś życie...

[Śpiiiiiiiisz...?]

 

 
2005.05.12 00:31:20
 
link
komentarz (2)
 

Myślę kodem...

... właściwie... Kodem i?


zarastam


[a echa niosą się w nieskończoność]

 

 
2005.04.28 23:38:43
 
link
komentarz (6)
 

Pochylony nad swoją bezsensowną...

... pracą, podswiadomie odczuwał wwiercający mu się w kark wzrok. Poczuł się zwykłą papierową postacią, którą ktoś właśnie zczytuje litera po literze z kart dobrze znanej mu, nędznej powieści...

Była lekko zdziwiona, gdy wyprzedzając ją o ułamek sekundy, zadał szykowane dla niego pytanie. Punkt wyjścia rozrastając się do wypalającego oczy modelu gwiazdy zmusił go do odwrócenia wzroku na ułamek sekundy, właśnie ten, potrzebny, by dostrzec błysk rozbawienia w jej tęczówkach, na moment przed tym zanim zauważył matowy ciężar przerdzewiałej śmierci.

 
[irytujące granice rzeczywistości odbijają bezsens trwania?]
 

 

 
2005.03.08 14:49:02
 
link
komentarz (2)
 

Ciekawie jest...

... od strzępów wymagać współczucia.
 
[nuked]
 

 

 
2005.01.11 00:24:52
 
link
komentarz (5)
 

Karmię się...

... krystalicznie czystym destylatem złudzeń.

[W tym właśnie momencie powinienem postrzelić się w stopę i mieć nadzieję, że dostanę wypiskę zwalniającą mnie z frontu zwanego życiem...]

 

 
2004.12.04 00:01:04
 
link
komentarz (5)
 

Mózg puścił mu...

... jego własne życie w zwolnionym tempie... zajadając się mentalnym popcornem, z masochistyczną przyjemnością śledził zapisy swoich wielopoziomowych błędów (z różnych ujęć) zarejestrowanych z ponaddokumentalną dokładnością... 'Sehr gut', wyrwało jego obserwowane ja z odrętwienia, 'topsze szobje ratzić', będące zaplątanym w sieć własnej samooceny komentarzem do jego wątpliwych umiejętności. Miał ochotę krzyczeć do wnętrza własnej głowy, próbując przenicować uderzeniami fal dźwiękowych wszystkie komórki odpowiedzialne za pamięć, wspomnienia... wszystko.
 
[... conspiracy of one...]
 

 

 
2004.11.23 22:56:21
 
link
komentarz (1)
 

Read my lips...

    ... and speak out loud
    My fingertips are more than proud
    To touch your skin, to feel your face
    I'm drowning in y our sweet embrace...
 
[Diary of Dreams]
 

 

 
2004.11.10 01:12:38
 
link
komentarz (2)
 

Flirtując z komercją...


|Proxima|Backstage pass|


[A w Proxie było właśnie tak... znaczy się trochę bardziej beznadziejnie...]
 

 

 
2004.11.07 01:23:37
 
link
komentarz (2)
 

Otulony Mrokiem...

... szybował nisko ponad światłami Niebios.
 
[... niczym garść popiołu...]
 

 

 
2004.11.05 23:56:42
 
link
komentarz (1)
 

W jakimś zasklepionym...

... zakamarku mojego umysłu, wciśnięty gdzieś pomiędzy synapsy, stoi starannie ustawiony, wiecznie spakowany komplet walizek.

Komplet kompletny.

Jedyny.

Na specjalną okazję.

Z mosiężnymi okuciami, skórzanymi bokami, całkowicie nietknięty patyną zużycia. Każda walizka ma swoje przeznaczenie - w tej, chyba największej, poupychane są wspomnienia - najlepsze? - destylat chwil uchwyconych. Inne, mniejsze, mieszczą w sobie kolce rozczarowań, lodowe sople wściekłości, małe flakoniki pełne żrącego żalu i palącej goryczy. Jest jeszcze jedna, najmniejsza, właściwie bagaż podręczny, cała wypełniona kartonikami ze wszystkimi możliwymi odmianami słowa „żegnaj”...
 
[foolishly wishing for another chance…]
 

 

 
2004.11.04 01:14:04
 
link
komentarz (4)
 

Tysiące metrów taśmy,...

... zawierającej wywiady z samym sobą, piętrzyły się przed nim w martwym chaosie na blacie biurka. Nie potrafił już nic więcej z siebie wyekstrahować – godziny gwałtownych pytań i chwiejnych odpowiedzi zbudowały przed nim konstrukcję obnażającą każdy możliwy aspekt własnego życia, każdy możliwy zaułek jego psychiki. Szum przesuwającej się po głowicy taśmy towarzyszył mu przez... nie potrafił nawet powiedzieć jak długo poddawał się tym autotorturom. Teraz efekt kłębił się przed nim, a on czuł jak każdy milimetr tworzywa przyciąga jego uzbrojoną w nożyczki rękę. Jednak nie mógł się wciąż zdecydować. Nie mógł podjąć decyzji, od którego momentu rozpocząć ów bezsensowny zabieg przeredagowywania własnego ‘ja’...
 
[zamazane]
 

 

 
2004.10.31 20:10:23
 
link
komentarz (4)
 



[...chyba właśnie oczy...]

 

 
2004.10.31 00:24:32
 
link
komentarz (2)
 

Przez czas własny...

... przechodził już całkowicie wyjedzony. Małymi kęsami, wycinanymi za pomocą łyżeczki koktajlowej, oddawał siebie tylko po to, by pozwolić się przeżuć i przetrawić, obrazić własną lichością smaku. Odbite spojrzenie zamkniętych oczu potrafiło jedynie tropić postępującą nicość własnego jestestwa, gnębionego graniczną powolnością procesu. A gdy jedynym określeniem jego ‘ja’ pozostawały już tylko cienkie jak pergamin zarysy dawnej, ostatecznie wyżartej, formy...
 
[Szukałeś już w szufladzie?]